Hejka! Zgodnie z obietnicą wstawiam dzisiaj pierwszy odcinek mojej opowieści. Czytajcie! Druga część wyjdzie jutro.
Littlest Clothes Shop- Część 1.
W małym miasteczku LPS'ów, na ulicy Jamnika Savannah, mieścił się sklep o nazwie ,,Littlest Clothes Shop". Duży, neonowy napis
w stylu retro był widoczny z daleka. Właścicielką sklepu była kotka Shorthair
o imieniu Jenny, lecz koło niej zawsze kręcił się mały kotek wabiący się Frank. Jenny miała kolor żółty z wieloma brązowymi pręgami, a Frank był kotem-persem o białej, długiej sierści z gdzie nigdzie przebijającym się odcieniem żółtego. Poza tym po sklepie kręciło się wiele zwierząt, między innymi psów, papug i królików, które pracowały np. jako sprzedawcy. Sklep cieszył się popularnością z dwóch powodów- Była to ręczna robota, 100 % bez maszyn. Ubrania miały własny, odrębny design wymyślony przez właścicielkę sklepu. Pod wieczór, gdy sklep został już zamknięty (Właścicielka wraz z współwłaścicielem mieszkała nad sklepem) Jenny z Frankiem przeliczyli pieniądze -27 zł, 46 zł, 56 zł i 86 talarów... czyli jak zwykle.- Uśmiechnęła się kotka.
W środku miasta mieścił się jeszcze jeden sklep, należący do pudelki imieniem Cheyenne. Ona zawsze podążała za trendami, nie szukając własnego stylu, a mimo to miała rzesze fanów. Towarzyszyły jej dwie bardzo posłuszne koleżanki, Miley i Catherine. Sama była niezwykle gburowata i pyszna. Zależało jej tylko na pieniądzach, podążała za designem na czasie, nie była oryginalna, ponieważ wiedziała, że łatwo to sprzeda. Wiedząc, żę Jenny się bogaci, zrobiła się jeszcze bardziej zazdrosna o pieniądze. Wymyśliła więc plan, by zapłacić miejscowym chuliganom, by podpalili magazyn Jenny. Pochwaliła się pomysłem z Miley i Catherine.
-Doskonały pomysł!- przytaknęły obie. Jednak w głębie duszy Miley czuła, że to naprawdę nie fair wobec Jenny i Franka. W nocy pod sklep przyszła grupa buldogów z zapalniczkami i benzyną. Wybili okno w magazynie, po czym przez dziurę wlali benzynę na tkaninę leżącą na podłodze i podpalili, po czym uciekli. Około 2 w nocy Frank poczuł dziwny smród. Krótką chwilą zajęło, by oprzytomniał i zobaczył, co się dzieje. O mało nie dostał zawału, gdy zobaczył, że z dołu bucha podsycony materiałami płomień
-Ogień!!!- Pisnął przerażony, po czym zbudził Jenny i chwycił za telefon. Wystukał numer straży pożarnej, która w chwilę po tym zabrzmiała w miasteczku. W trakcie oczekiwania ogień robił się coraz większy i stawiał coraz większe zagrożenie dla Jenny i Franka. W końcu pod dom przybyli strażacy. Rano mieszkańcy budynku zaczęli oszacowywać straty. Spłonął całkowicie magazyn, a inne pomieszczenia też ucierpiały. Jedną z gorszych rzeczy była wiadomość o tym, że jedna kasa z dwóch spłonęła wraz z pieniędzmi w środku. Aby naprawić straty, Jenny musiałaby zapłacić około kilkadziesiąt tysięcy, mimo że nie był to ogromny sklep.
Jenny załamała się, po czym zaczęła płakać.
Fajny pomysł, czekam na ciąg dalszy :3
OdpowiedzUsuńOkej, okej- trochę (a raczej bardzo) sie spoznilam- Dopiero dziś wyjdzie 2 część :I
OdpowiedzUsuńCiekawe ^^ Jak słyszę słowo 'talary' to mi się z grą Biznes Zamki od razu kojarzy pfff :>
OdpowiedzUsuńMiałam je nazwać ,,Paws" ale może trochę niezbyt...
Usuń